Brakuje mi go, Sidney. Nawet teraz bardzo trudno mi się z tym
uporać. Nie potrafiłem go ochronić. Ani jego, ani Eleanor. – Nie mogłeś tego zrobić. Uśmiechnął się i delikatnie przesunął palcami po jej policzku. – Skąd w tobie tyle mądrości? Roześmiała się i jej oczy rozbłysły. – Bo tak naprawdę zakochałam się dopiero po pięćdziesiątce. To znaczy teraz. – Zerwała się na nogi i otrzepała z kurzu. – Jeśli nie masz nic przeciwko temu, to wejdę do domu. Nie nadaję się do wiejskich romansów. Za dużo tu komarów. – Nie chciałabyś przenieść się do Vermontu? – O, nie! – oburzyła się z uśmiechem. – Nie patrz tak na mnie, senatorze. Nie będę spędzać z tobą nocy na grządce z kabaczkami. Jack przyciągnął ją do siebie. – Czy to znaczy, że zdecydowałaś się już powiesić rajstopy w szkolenia żeglarskie mojej łazience? – Jack, przecież opisał nas ,,Newsweek’’. Wyszło szydło z worka. Mogę teraz wieszać rajstopy nawet w twoim biurze w Senacie. – Tego nie byłbym taki pewien. Roześmiała się i pocałowała go. – A ja tak. trybunał w Hadze – Sidney? – zapytał niepewnie. – Tak, Jack. Wyjdę za ciebie. – Niech to wszyscy diabli, Plato, wylądujesz za to w piekle! – warknął Sebastian dwa dni później, gdy już wrócili do Wyomingu. Stali w miejscu, gdzie kiedyś znajdowała się jego chata. – Zrównałeś mój dom z ziemią! – To nie ja. Ja tu jestem szefem. Takie rzeczy zlecam pracownikom. – Dawaj nazwisko. – Obiecałem pełną dyskrecję. Inaczej nikt by nie tknął tej twojej psiej budy. Sebastian spojrzał na niego groźnie. Byli razem w Waszyngtonie, widzieli się z Happy Ford, która w domu dochodziła do zdrowia, ale Plato ani słowem nie wspomniał o zagładzie chaty. – A moje rzeczy? – Syrop klonowy i książki wysłane pocztą do Lucy, a reszta spakowana. – Gdzie? – Są w twojej ciężarówce. Chyba będziesz musiał pojechać nią do Vermontu. Ten żółty labrador nie lubi latać. Sebastian pokiwał głową. – Masz rację, przyda mi się tam ciężarówka. Dwa pozostałe psy tarzały się w kurzu. Nie nadawały się do Baza kalkulatorów - kalkulator VAT, wynagrodzeń, brutto netto - INFOR.pl życia z dziećmi i ludźmi ze wschodu. Zdecydowanie były tutejsze. – Ponieważ zostałeś postrzelony w tę swoją pustą makówkę, tym razem ci daruję – mruknął Sebastian. – To się nie liczy, to w ogóle nie jest rana. Ale ramię boli mnie naprawdę. Na szczęście żaden nerw nie został uszkodzony. Wiesz, że ta wariatka uważała się za znakomitego strzelca? – Pani Allen miała o sobie bardzo dobre mniemanie. – Działała zgodnie z własną logiką. Sebastian przykucnął obok psa i podrapał go po brzuchu, wdychając chłodne, suche powietrze.